2012-05-26

Transsyberia



Jazda transsyberyjską koleją obfituje w spotkania. Starzy Rosjanie gratulowali Wojska Polskiego. Grube cyganki o złotym uśmiechu przebierające się sześć razy od rana, wypełniające swoim ciałem małe przedsionki korytarzy. Byli też obywatele Tadżykistanu, którym kolor pomarańczowy kojaży się tylko z Guantanamo, promujący swój kraj:" Mamy wszystko, są wysokie góry, są tygrysy- jak przyjedziesz to dostaniesz kałacha i pójdziesz sobie postrzelać. Tylko pracy nie ma..."
Są brzęczące szlanki z herbatą w metalowych koszyczkach,są ryby wędzone i jajka na twardo, a za oknem ciągnący się brzozowy las, drewniane domki, brzozowy las. Zmieniająca się pogoda, od zamarzniętego jeszcze jeziora Bajkał, po zieloną Ukrainę, która wygląda jak miejsce, gdzie chciałoby się znowu spędzić dzieciństwo.
Na kilkunastominutowych postojach można uzupełniać dym w płucach, wszyscy wtedy wyglądają jak z zakładu opieki zdrowotnej , stojąc na peronie w kapciach, piżamach i kurtkach puchowych.
Powrót z Azji pociągiem spowodował, że odległe o 6-11 tysięcy kilometrów miejsca wydają się być blisko. Ot przejażdźka pociągiem. Nie ma wielkich samolotów, luksusowych terminali, tylko ludzie z przyziemnymi sprawami i dobrze znany monotonny stukot pociągu obijającego się o tory.
Jednak ta droga mocno zapada w pamięć. Śni się kilkakrotnie po powrocie. Może było to spowodowane dość stresogennym początkiem podróży, goniąc taksówkami uciekający pociąg, może przez pazernego celnika utrudniającego wejście do odprawionego juz pociągu…a może dlatego , że jest to naprawdę podróż w czasie i przestrzeni.





































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rolling Sun Photography