Następna mapa pozostawiona z tyłu
Rachunek z pralni
Śniadanie w tuk-tuku.
Dworzec. Wszyscy mają dla nas bilety. Rozmienianie pieniędzy chyba przynosi tu pecha, wszyscy odsyłają mnie do następnego.
 |
Autobus. Atmosfera urzędowa. Robi się tłok. Bileter przeciska się by sprzedać nowym pasażerom świstek. W międzyczasie sprawdza czy ktoś nie jedzie dalej niż zapłacił. Zaraz za nim idzie poważna mina kontrolerki i nowi wsiadający. Ciekawe kto ją sprawdzi ?!
|
 |
Autobus z klimą i TV Panasonic. Co z tego, że wygląda jakby miał ze 100lat. Wyjeżdżamy z Krabi prosto o Surthani. Stamtąd na wyspy Ko Samui i Ko Phangan... trochę się pobawić:-) Wokół sami Tajowie. Cały czas coś krzyczą, autobus się zatrzymuje. Ktoś wrzuca jakieś gazety. Jedziemy dalej, troche trzęsie. K montuje film. Ja ogarniam to co za oknem. Deszcz..
Cały czas jedziemy. Pytamy Pana biletera o której będziemy w Surathani... Two Hours, Two Hours!!!! Dwie godziny czy o drugiej na miejscu?? Nie wiadomo..tu nic nie wiadomo:-)
Przystanek. Pytam jak długo stoimy. Two Hour Two Hours. Ponawiam pytanie, chwila konsternacji, idziemy...Ja i bileter. Autobus czeka. Szukamy toalety. Mijamy Police Station, toalety nie ma. Idziemy dalej. Autobusu juz nie widać. Zaspokoiłam potrzebę na terenie jakiejś małej szkoły podstawowej. Wracamy. Autobus gaśnie. Trzeba pchać.. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz