2012-02-12

8. Miasto Ruili

28 stycznia 2012 To miasto przypomina nam trochę Tajlandię, przede wszystkim znów jest ciepło a palmy na ulicach chronią przed słońcem. Mówiono mi, że Ruili to tylko przygraniczne miasto z Birmą, a zastałam
tu szerokie, przejrzyste ulice, ciekawe sklepy, cisze niepodobną do chińskiej street rzeczywistości, mnóstwo zadbanej zieleni, bazary pełne egzotycznych owoców, zachęcająca Birma tuż obok i związana z nią historia. Z drugiej strony klimat Ruili to także niezliczona ilość zapalonych hazardzistów, a co za tym idzie zasłyszane historie o wielkich przegranych, niczym z filmu " Cooler", arabskie dzielnice, sporo birmańskich uchodźców, próbujących wtopić się w chiński tłum narodowych zapaleńców. Porównując Ruili do Kumning..oddycham tu pełną piersią...powietrze jest czyste a moje myśli dzięki temu spokoniejsze.
Okazało się, że dostaliśmy pokój za free w nawet znośnym hotelu, pokój jednak z dwoma łóżkami, przy czym jedno jest już zajęte przez Anglika- Simona, który też gra w filmie, a drugie- jednoosobowe jest nasze...pierwsza noc jednak przespana a Simon okazał sie fajnym gościem.
Jesteśmy teraz na planie filmowym, w dżungli, tuż za Ruili. Bojowa atmosfera, pełno Chińczyków w wojskowych mundurach, my a znami jeszcze czterech europejczyków..Simon, jakiś dziwny Duńczyk, Francuz i Hiszpan. K gra angielskiego żołnierza, ja robię zdjęcia, czytam, rozmawiam z ludźmi..trudno mi uwierzyć w to, że tu jestem..ale to się dzieje a ja próbuję o tym nie zapominać...








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rolling Sun Photography