2012-05-06

9. Droga do...



















                                                                                                                                                                   
  Nie dogadujemy się z kierowcą co do ceny za powrót do stolicy.
Miał jechać z nami już wczoraj, a dziś zrobiło się tylko drożej.
Zostawiamy go. Idziemy na stopa.
Droga żwirowa przy niedokończonej stacji benzynowej.
Panuje bezruch, wiatr wysyła mroźną wiadomość.
Pierwszy i jedyny pojazd i jedzie tam gdzie potrzebujemy .
Zamiast asfaltu pola, piach, całkowite bezdroża, droga utwardzona służy tylko jako drogowskaz,
nieprzejezdna, poprzecinana zlodowaciałymi strumieniami spływającymi z gór.

Miejsce spotkań tych spontanicznych rzek i przejeżdżających aut odznaczało się zgromadzonymi kamieniami, pozostawionymi deskami.
I my w jednym z tych miejsc wykorzystujemy te pomoce by wyjechać z naturalnej zasadzki.
Pojawia się asfalt. Warunki atmosferyczne wykańczają to rosyjskie dzieło.
Poboczem lepiej i szybciej.
Nasz kierowca jest prawdziwym smakoszem.
Dopiero w czwartej odwiedzonej restauracji jemy posiłek.
Pedantyczna wymiana dętki i jedziemy dalej z prędkością 35 km/h.
Zaczynają się problemy z paskiem klinowym.
Nadzieja by dojechać do Ułan Bator przed nocą zamienia się w nadzieję by dojechac do rana...
Kierowca idzie spać a my na 4 h do przydrożnego baru...


















Rolling Sun Photography